Translate

poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 1

Po zachodzie słońca dotarli na miejsce. Dziewczynki nie odzywały się całą drogę. Halt widząc ,że Alison i Niala są smutne podejrzewał iż wiedziały co stało się z ich ojcem .Powiedział z lekkim uśmiechem 
- To wasz nowy dom .Dziewczynki nic nie odpowiedziały. Zwiadowca ściągnął je z konia po czym ruszyli w stronę domu. Gdy weszli do środka Halt nie wiedział co ma robić ponieważ nie zajmował się nigdy małymi dziećmi.
-Podoba wam się tutaj ? Powiedział Halt
Niala stwierdziła rozglądając się –Tak podoba mi się ale gdzie będzie nasz pokój ?
Halt popatrzył na nią z uśmiechem i pokazał gestem ręki ich nowy pokoik.  Był to mały pokoik na końcu korytarza miał jedno łóżko i szafę na ubrania.
Niala zapytała –Mamy mieć jedno łóżko ?
Halt stwierdził- Postaram zrobić wam drugie łóżko ale na razie macie jedno
dobrze ?
Tak . Powiedziała pewnym głosem Niala
Alison była młodsza od Niali. Alison miała cztery latka a Niala piędź lat.  Halt usłyszał że Alison coś szepcze. Musiał się pochylić żeby coś usłyszeć. Mówiła cichutko prawie płacząc
-Chcę do taty . Zwiadowca wziął obie dziewczynki na ręce i powiedział kojącym głosem
-Wszystko będzie dobrze ale teraz jest już późno i przejechałyście konno długą drogę  idźcie już spać jutro czeka nas pracowity dzień. Zaniósł je do łóżka.
Niala nie była śpiąca więc gdy Halt wyszedł wstała i otworzyła okno. Wyszła przez nie cichutko i położyła się na trawie koło polany patrząc w gwiazdy. Przypominała sobie słowa ojca – Za wszelką cenę uważaj na siostrę i na siebie ale gdy już nie wrócę to pamiętajcie ,że was kocham.
Niala była silną dziewczynką więc trzymała się dobrze ale martwiła się bardzo o siostrę. Halt zaglądając do pokoju przyuważył że nie ma Niali  i jest otwarte okno. Wybiegł szybko na dwór , rozglądał się w ciemnościach ale jej nie widział. Niala była już bardzo zmęczona więc wróciła do okna które wcześniej zamknął Halt.
Uznała , że zwiadowca bardzo się zdenerwuje chociaż prawie go nie znała. Otworzyła cichutko drzwi weszła ale nikogo nie było w mieszkaniu oprócz jej siostry. Pomyślał że pewnie gdzieś wyszedł. Poszła do pokoju i położyła się obok siostry . Halt w tym czasie dotarł na polane i kontem oka  zobaczył zagłębienie na trawie oraz ślady prowadzące do chatki. Szedł śladami aż do wejścia a później wszedł do pokoju dziewczynek. Z lekkim uśmiechem stwierdził że ta mała dziewczynka wprowadziła go w pole. Poszedł do kuchni i usiadł przy stole rozmyślając nad jutrzejszym dniem.- Jutro muszę wybrać się do sir Davida, ale co zrobię z dziewczynkami ? Pojadę z nimi rano do barona Aralda może on mi pomoże. Lepiej żebym poszedł spać jutro mam dużo pracy.

niedziela, 15 lutego 2015

Prolog

Opadające tumany pyłu poprawiały widoczność dwóm pozostałym przy życiu Aralueńskich łuczników. Jeden był zwiadowcą, co można było wywnioskować po zielono-szarym płaszczu i wręcz idealnej celności strzał wystrzeliwanych z nieludzką precyzją. Drugi prawdopodobnie należał do Aralueńskich oddziałów łuczników, którzy dawał wojskom królewskim przewagę nad wrogiem. Pomimo, że wojna z bestiami Morgaratha już dawno się zakończyła niedobitki wargali jednak ciągle dręczyły mieszkańców królestwa. Obaj łucznicy wyruszali na zwiady w 12 osobowej grupie którymi przewodził niejaki Halt, bohater wojenny i jeden z najwierniejszych zwiadowców króla Duncana. Pomimo świetnego wyszkolenia łucznicy polegli ale i wargalowie ponieśli ogromne straty. Tym paskudnym stworom udało się nawet dopaść zwiadowcę, ale oprócz zranionej nogi nie ucierpiał w ogóle. Kiedy uznali że zagrożenie zostało wyeliminowane ruszyli w drogę powrotną na dwór barona Aralda. Zbliżał się zmrok, droga powrotna prowadziła przez gęsty las pomimo to jednak postanowili ruszać. Nie chcieli znowu natknąć się na wroga. Jechali więc konno przez las, a droga nie stanowiła dla nich problemu. Po trzy godzinnej jeździe musieli dać koniom odpocząć, sami równiesz potrzebowali zregenerować siły. Przygotowali sobie szybki, zimny posiłek, a ich konie pasły się spokojnie. Kiedy mieli wznowić podróż, szpakowaty zwiadowca zaniepokojony dobył łuku i gotowy był do strzału. To samo uczynił również jego tymczasowy kompan choć nie był pewien co zaniepokoiło Halta. Jednak zaraz potem spostrzegł jakiś ruch, zbliżający się do nich, a dokładniej do zwiadowcy. Mroczna postać uzbrojona w zabójczy sztylet rzuciła się pędem na zwiadowcę, gdy ten akurat spoglądał w innym kierunku. Jednak aralueński łucznik rzucił się na ratunek Haltowi, zasłonił go przed morderczym ciosem własnym ciałem. Napastnik wbił mu swój oręż w bok raniąc go śmiertelnie. Zwiadowca w tem pojął co się wydarzyło i dobył strzałę. Wystrzelił w wroga trafiając go w głowę. Rzucił się do umierającego towarzysza, aby usłyszeć ostatnie wypowiadane przez niego słowa.
-Moje córki...
-Mów Markusie.
-Zajmij się...moimi córkami. -Obiecuję że się nimi zajmę.
-Alison i Niala są w wiosce koło araluen nie oddawaj ich do sierocińca.
-Tak zrobię.
 Szpakowaty zwiadowca ruszył w drogę pozostawiając umierającego towarzysza. Po całym dniu drogi dotarł wreszcie na miejsce. Zapukał do drzwi. Otworzyła mu drzwi kobieta w średnim wieku, prawdopodobnie niania dziewczynek wynajęta na czas wyprawy ich ojca. Powiedziała niepewnym tonem głosu
- Co się stało ?
 -Mam nakaz od Markusa by zająć się dziećmi
-Ale… Przerwał jej Halt
-Umarł ratując mi życie
Nie chcąc rozmawiać już z nianią wszedł do domu by zabrać dzieci. Wziął je na ręce wyniósł z domu zabrał najpotrzebniejsze rzeczy i posadził Alison oraz Niale na Abelardzie jego koniu zwiadowczym. Powiedział do wiernego konia
- Przed nami długa droga przyjacielu.  
Hej chciałybyśmy pisać na tym blogu o naszej wersji trylogii książek "Zwiadowcy".